Nie starzeję się, nie siwieję, nie dostaję zmarszczek. Zmieniam się, ewoluuję. Dojrzewam.
Każda podróż do samopoznania zaczyna się od niewygody. Przynajmniej u mnie. Dyskomfort narasta, czuję, że nie mieszczę się ze swoimi uczuciami w kokonie z moich przekonań i strategii działania.
Każdy chce robić dobrze. Nikt nie chce robić źle. Ale przede wszystkim chcemy mieć PEWNOŚĆ, że robimy dobrze.
Czy gdybym była szczuplejsza to miałabym lepszy orgazm? Czy czekolada inaczej rozpływałaby mi się na języku? Moje dłonie inaczej by rysowały? Inaczej, bardziej, lepiej czułabym ciałko mojej córki wtulające się we mnie?
Nie wiem, czy Wy to odczuwacie, ale jesteście ze mną w drodze. Drodze do stawania się dobrą matką, drodze do doceniania doświadczenia macierzyństwa i czerpania z niego.
Tak szybko to się mnie nie spodziewaliście, co? W to paskudne, zimne i wietrzne niedzielne popołudnie przynoszę Wam garść rozgrzewających linków i odkryć z ostatnich miesięcy.
Powracam z blogowego niebytu, by podzielić się z Wami moją nową mantrą. I pomaga mi ona dużo bardziej niż: „ommm, jestem jebanym, spokojnym nenufarem na tafli spokojnego jeziora”.